Wbrew powszechnie obowiązującym zwyczajom, mój prezent polegał na oddaniu a nie przyjęciu. Był to samochód w bardzo dzisiaj modnym kolorze i kiedyś był krzykiem motoryzacyjnej mody. Posiadał najbardziej ekonomiczny silnik modelu. Co prawda mój znajomy, który handluje autami, gdy go zobaczył przestrzegł mnie, że będę miał wydatki, ale nie zrażałem się. Jednak po krótkim czasie padło wspomaganie kierownicy i zacząłem się wtedy zastanawiać nad moim wyborem. Moje wątpliwości się spotęgowały, gdy przypomniałem sobie towarzystwo, które w aucie zastałem, gdy pierwszy raz do niego wsiadłem. Ku mojemu zaskoczeniu, powitały mnie mrówki wyglądające z środkowej części kokpitu oraz z podziurawionego mieszka przekładni zmiany biegów. Samochód przed zakupem stał kilka miesięcy na ogólnodostępnym parkingu przy stacji benzynowej. Wspomagania nie udało się naprawić już do końca, co spowodowało, że manewrowanie wymagało ode mnie sporo wysiłku. Nigdy też auta nie przerejestrowałem na siebie, z obawy przed jedynym, utrzymującym ze mną kontakt znajomym ze stolicy panem Jackiem Bogielem. Szybko też zorientowałem się, że komfort jazdy nie jest podstawową cechą tego pojazdu. Wynikało to oczywiście z wieku, ale i bardzo intensywnej eksploatacji auta chyba już po sprowadzeniu do Polski. Gdy któregoś dnia mu się przyjrzałem, to pomyślałem, że lepiej abym nie znał szczegółów jego historii. Auto raczej nie mogło uchodzić za reprezentacyjne. Tak na zewnątrz jak i w środku było bardzo zniszczone. Jednak było na chodzie a dla mnie liczył się czas, ponieważ zmieniłem pracę i do nowej musiałem dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów. Skusiła mnie także cena, bo mocno ograniczał mnie skokowy budżet. Dobrze, że w ogóle go miałem. Udało się to tylko dlatego, że mam ufającego mi emerytowanego nauczyciela, który mógł mi zrobić tą uprzejmość. Ja niestety od dawna jestem zarejestrowany BIK-u z kredytem jeszcze z warszawskich czasów. Do Urzędu Skarbowego odprowadziłem podatek w wysokości 30 złotych. Muszę uczciwie stwierdzić, że mimo słabego stanu technicznego, przez pierwszy, kluczowy rok, auto spełniło swoją funkcję. Jednak od lata zeszłego roku mój sedan więcej stał niż jeździł z powodu różnych usterek. Więcej w tym czasie wydałem na mechanika niż na paliwo. Słowa mojego kolegi okazały się prorocze. Doszedłem też do wniosku, że mimo wszystko fura mi nie jest potrzebna, bo od prawie roku, do pracy mam kilkanaście minut na nogach. No i teraz, w pierwszy dzień astronomicznej wiosny auto oddałem na złom. Troszkę tym prezentem się odciążyłem, bo nie muszę płacić czwartej raty ubezpieczenia a kołpaki i letni zestaw felg wraz z akumulatorem zostawiłem w rozliczeniu u mechanika za ostatnią robotę. No i wpadło mi dodatkowo kilka stów, które częściowo pokryły bieżące wydatki. Więc na dzisiaj został mi całkiem dobry rower z przerzutkami. Zdrowy, ekonomiczny i przede wszystkim ekologiczny. I w sumie nie jest źle, ale z tego wszystkiego kupiłem sobie pierwszą od Sylwestra paczkę papierosów. Choć już myślę o ponownym rzuceniu. Może już w Prima Aprilis. Zawsze, gdy rzucałem na dłużej, wybierałem łatwą do zapamiętania datę. Na koniec muszę jednak dodać, że może kiedyś kupię sobie ten właśnie model, bo jest zgrabny. Tylko oczywiście w lepszym stanie i w benzynie.